- Aish, JunHonggie, ja nie dam
rady. – jęknęła jedenastolatka, zdmuchując niesforną grzywkę z oczu.
- Dasz radę, mała! – dodał jej
otuchy chłopczyk, który pomimo tego samego wieku był co najmniej z dziesięć
centymetrów wyższy.
- Nie nazywaj mnie „małą”! –
ofuknęła JunHonga, a jej policzki przybrały burakowaty odcień.
- Nie moja wina, że jesteś taka
niska. – zaśmiał się, po czym zmierzwił jej włosy.
- To ty jesteś gigantem,
Bunhong*. – dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie.
- Yah! Nie moja wina, że różowa
szamponetka mojej mamy wyglądała identycznie jak mój szampon! – usprawiedliwiał
się, a dziewczyna coraz głośniej zaczęła chichotać. – Nie śmiej się!
- Przepraszam, ale wtedy
wyglądałeś ja wata cukrowa! – powiedziała, po czym wybuchła głośnym śmiechem.
- Aigoo, nigdy więcej takiego
błędu. – westchnął i pokręcił głową, a za chwilę sam zaczął się śmiać.
- Dobra, spokój. – powiedział
JunHong, gdy się już uspokoił. – Musisz poćwiczyć ten układ.
Dziewczynie zszedł uśmiech i
skuliła się pod ścianą.
- Nie chcę.
- Dlaczego? Nie chcesz tylko
dlatego, że nie wychodzi ci jeden krok?
- Teraz nie umiem jednego kroku,
a na występie pomylę wszystko i wszyscy mnie wyśmieją! – wykrzyczała i schowała
głowę w kolanach. Dało się usłyszeć pociąganie nosem.
- Yah, TaeRi, nie płacz. –
JunHong przytulił przyjaciółkę. – Nie możesz myśleć, że wszystko co robisz jest
porażką i do niczego się nie nadajesz. Zaryzykuj i wystąp przed szkołą.
- A jeśli mi się nie uda i mnie
wyśmieją? – spytała.
- Nie przejmuj się innymi. Miałaś
odwagę wystąpić, a to już coś, a jeśli ci nie wyjdzie to wyciągniesz z tego
lekcję i tego samego błędu nie popełnisz.
- Arasso… Gomawo. – objęła
przyjaciela mocno za szyję.
- N-n-nie ma za co… - powiedział
chłopak, delikatnie odwzajemniając uścisk. Po chwili dziewczyna odsunęła się od
niego i spojrzała na jego twarz.
- Rumienisz się! – krzyknęła,
dźgając go w policzki.
- Wcale nie! – odepchnął jej
dłonie i odwrócił się tyłem do niej.
- Buuunhoong... - zaświergotała
mu do ucha, śmiejąc się.
- Maaaałaaaa... - poszedł w jej
ślady i za to dostał małego kuksańca w bok. – Ał! – złapał się za obolałe żebro
i za chwilę oddał TaeRi. Znowu śmiali się jak głupi.
- Dobra, ćwiczymy. – JunHong
wstał z podłogi, a przyjaciółka poszła w jego ślady.
ღ ღ ღ
-
Krok, krok, skok, obrót, krok, krok... – dyktował JunHong TaeRi, która robiła
ostatnią próbę generalną przed występem. – Świetnie.
-
Serio? – spytała dziewczyna. Pomimo codziennych treningów do późnej nocy z
kumplem nadal miała wątpliwości co do wystąpienia. Podziwiała chłopaka, że
nigdy się nie stresował, a jak do tego doszło to idealnie potrafił to ukryć.
-
Pewnie, powalisz ich na kolana i jeszcze niżej. – posłał jej uśmiech, przez
który często było jej gorąco, ale nie twierdziła, że to miłość. Miała dopiero
jedenaście lat, nie mogła jeszcze przeżyć prawdziwej miłości, jedynie
zauroczenie. Tak czy siak, ukrywała to przed przyjacielem. Nie chciała niczego
popsuć. Za długo budowali tą przyjaźń, żeby teraz ona jednym słowem popsuła
wszystko.
-
A teraz przed wami wystąpi nasz kolejny uczeń, który pokaże swoje umiejętności
taneczne, CHOI JUNHONG!
-
Trzymaj za mnie kciuki. – rzucił do TaeRi i poszedł na scenę. Dziewczyna
patrzyła na niego zza kulis i podziwiała jego umiejętności. Kto jak kto, ale taniec JunHonga był wspaniały. Każdy jego krok był dokładnie przemyślany,
perfekcyjnie zatańczony. Jednym słowem hipnotyzował. Nikt z publiczności nie
mógł oderwać od niego wzroku, a gdy robił jakiś trudniejszy trik wszyscy bili
brawo.
Po
skończonym występie ukłonił się i wrócił za kulisy.
-
Byłeś niesamowity! – pochwaliła go, klaszcząc cicho w dłonie.
-
Dziękuję. – zaśmiał się i teatralnie się ukłonił.
-
A teraz kolejna tancerka, MOON TAERI!
-
Daj z siebie wszystko, mała. – poklepał przyjaciółkę po plecach i popchnął ją w
kierunku sceny. TaeRi nie odgryzła się JunHongowi, miała zbyt wielką gulę w
gardle, by cokolwiek powiedzieć, nie mówiąc o przełykaniu śliny. Stanęła na
środku sceny i popatrzyła na widownię. Cała szkoła zebrała się w sali
gimnastycznej, żeby obejrzeć występny uczniów, w tym jej występ.
Dziewczyna
wzięła głęboki oddech. W chwili gdy rozbrzmiała muzyka zamknęła oczy i dała się
ponieść swojej pasji. Ćwiczyła dzień i noc pod dobrym nadzorem, nie może tego
spaprać. Zatańczy najlepiej jak to może. Zrobi wszystko, żeby w końcu była z
siebie dumna.
Żeby
JunHong był dumny…
Gdy
była już blisko końca układu otworzyła oczy. Kątem oka zauważyła, że większość
rozdziawiła buzię. Uśmiechnęła się pod nosem. Taki efekt chciała uzyskać.
Występ
miała zakończyć potrójnym obrotem. Jeśli to zepsuje to schowa się pod ziemię.
Zamknęła oczy.
Skok…
Pierwszy
obrót…
Drugi…
Nagle
otworzyła oczy i zauważyła, że zabrakło jej sceny, w wyniku czego wylądowała
pod nią. Nie mogła uwierzyć, że to schrzaniła. Wszystko przez to, że zamknęła
oczy.
Poczuła
ogromne zażenowanie. Chciała jak najszybciej stąd uciec, schować się pod kołdrą
w swoim pokoju i już nigdy spod niej nie wychodzić.
Wstała i zrobiła pierwszy krok, gdy poczuła niemiłosierny ból w kostce.
Wstała i zrobiła pierwszy krok, gdy poczuła niemiłosierny ból w kostce.
-
Świetnie, jeszcze tego brakowało… - burknęła, zacisnęła zęby i wyszła z sali,
ignorując ból. Szła do pielęgniarki, po drodze wyzywając siebie od najgorszych.
W pewnym momencie nie wytrzymała, zsunęła się po ścianie w dół a łzy zaczęły
same płynąć. Skuliła się i pogrążyła w rozpaczy.
-
Hej, nie płacz… - dobrze znany głos szepnął jej słowa otuchy. – byłaś świetna.
– dodał.
-
NIE, NIE BYŁAM! – wydarła się na cały korytarz. – Schrzaniłam sprawę, jak
zawsze zresztą…
-
Wcale nieprawda! Nie wyszło ci tylko pod koniec, każdemu się zdarza. –
pocieszał ją.
-
Nic mi nigdy nie wyszło dobrze od początku do końca.
-
Nie patrz na to jak na totalną porażkę, traktuj to jako lekcję…
-
PRZESTAŃ! – przerwała mu krzykiem. – Mam dość! Ciągle tak mówisz, a gówno
wychodzi!
-
Nie mów tak. – JunHong zachowywał stoicki spokój. Dojrzale jak na
jedenastolatka. – Gdybyś nie miała takiego toku myślenia to nic byś nie
osiągnęła, nie nauczyłabyś się…
-
Potrójnego obrotu? – dokończyła za przyjaciela. – Jeśli to miałeś na myśli to
chyba się pomyliłeś. Nie nauczyłam się tego!
-
Idiotko, nauczyłaś się! – cierpliwość JunHonga zaczęła się kończyć. – Gdybyś po
prostu nie zamykała tych oczu to byś wiedziała, ile masz jeszcze miejsca!
-
Nie rozumiesz, że inaczej bym nie zatańczyła? – usprawiedliwiała się
dziewczyna.
- Dałabyś
radę, tylko po prostu w siebie nie wierzysz!
-
Wierzę w siebie! – TaeRi robiła się coraz bardziej wściekła.
-
Właśnie widziałem. Prawie zemdlałaś i tańczyłaś z zamkniętymi oczami. –
powiedział JunHong.
Dziewczyna
była bardzo zła na niego. Chciała mu się odgryźć, ale zbyt duże emocje nią
targały, żeby cokolwiek powiedzieć. Prychnęła, wyminęła go i zaczęła się
kierować w stronę wyjścia.
-
TaeRi! Poczekaj! – wołał za nią chłopak, biegnąc w jej stronę
-
Nie będę na ciebie czekać.
-
Chociaż pójdź do pielęgniarki…
-
Umiem o siebie zadbać. – powiedziała ostro i stanowczo. Wyszła na zewnątrz,
zostawiając w środku chłopaka, który był zszokowany zachowaniem przyjaciółki.
ღ ღ ღ
Tydzień
po całym zdarzeniu TaeRi zdecydowała, że skończy z tańcem raz na zawsze.
-
Oszalałaś?! – spytał zirytowany JunHong, gdy dowiedział się tej strasznej
nowiny od przyjaciółki. – Nie możesz!
-
Właśnie, że mogę. – powiedziała stanowczo, zamykając swoją szkolną szafkę.
-
Ale dlaczego?!
-
Po co mam robić coś, co nigdy mi nie wyjdzie? – usiadła na ławce przed szkołą i
posmutniała. Choi kucnął przed nią i spojrzał się jej prosto w oczy.
-
TaeRi, nie możesz się poddawać. Masz dopiero jedenaście lat, masz przed sobą
wiele porażek, ale i też wiele sukcesów.
-
Ciekawe. Dotychczas odnosiłam same porażki, żadnego sukcesu… - burknęła pod
nosem.
-
Los pewnie najpierw daje ci same porażki, żebyś dzięki nim się czegoś nauczyła.
Gdy już się nauczysz to będziesz odnosiła same sukcesy.
-
Tak jak ty? – powiedziała nieprzyjemnym tonem. – Tak jak pan wiecznie
perfekcyjny? Dziecko szczęścia?
-
Co? Co ty mówisz? – JunHong nie wierzył własnym uszom.
-
A to, że to zawsze TY zbierasz laury, TY zawsze jesteś na pierwszym miejscu i
to TY nigdy nie popełniasz błędów! – TaeRi wyrzuciła z siebie całą złość, jaka
nagromadziła się przez ten czas.
-
Popełniam błędy, jak każdy człowiek.
-
Ty nigdy nie popełniasz błędów, zawsze jesteś idealny. Już mam tego dość. –
wyznała szczerze, a chłopak wyglądał jakby ktoś strzelił mu z otwartej dłoni
prosto w twarz.
-
Arasso, skoro tak cię boli moja „doskonałość” to może w ogóle przestańmy być
przyjaciółmi?
-
Świetnie! – powiedziała TaeRi, odwróciła się na pięcie i poszła do swojego
domu.
-
Świetnie! - powtórzył JunHong i poszedł w drugą stronę. – Aish… JunHong, ty
debilu…
6 lat później…
Kobieta
koło czterdziestki pakowała kilka swoich rzeczy do walizki. Gdy skończyła
postawiła ją obok innych, ale znacznie większych. Popatrzyła chwilę na bagaże,
westchnęła i poszła na górę.
-
Córeczko, spakowałaś się już? – spytała, wchodząc do pokoju dziewczyny, która
miała niemały problem z zapięciem walizki. Ów walizka wyglądała jakby zaraz
miała wybuchnąć.
-
Już… prawie… - wysapała nastolatka, zapinając ostatnie centymetry suwaka, wspomagając
się przy tym własnym ciężarem. Kiedy już jej się udało opadła na nią z
uśmiechem zwycięzcy. – No, gotowe.
-
Nadal nie rozumiem, po co pakujesz tyle rzeczy. – powiedziała matka,
rozglądając się po pokoju, który teraz był zupełnie pusty.
-
Wiesz dobrze, że jeśli mnie przyjmą i przeżyję okres trainee to zamieszkam już
w Seulu, więc wszystko jest bardzo potrzebne.
-
Aish, no dobrze, niech ci będzie. – cmoknęła córkę w czoło. – Zanieś tą walizkę
do auta, my z ojcem będziemy czekali już w środku.
-
Dobrze, mamo. – przytaknęła głową. Gdy mama wyszła, na twarzy TaeRi znów
zagościł szeroki uśmiech. Cieszyła się, że w końcu będzie mieszkać w Seulu,
mieście dla ludzi z przyszłością. Będzie kimś.
ღ ღ ღ
-
No, macie tu wszystkie swoje bagaże. – poinformował ojciec TaeRi, kiedy ich
walizki znalazły się już w pociągu.
-
Dzięki, tato. – dziewczyna podbiegła i przytuliła mocno tatę. – Będę tęsknić.
-
Ja też, kochanie. – mężczyzna pocałował ją w czubek głowy i odwzajemnił uścisk.
– Pozdrów JongUpa ode mnie.
-
Jeśli go spotkam to masz jak w banku. – powiedziała, po czym ucałowała tatę w
policzek i weszła do pociągu.
-
Trzymaj się, kochanie. – teraz mama TaeRi uściskała męża na pożegnanie.
-
Zadzwońcie, kiedy już będziecie na miejscu.
-
Dobrze, dobrze, nie musisz się tak gorączkować. – zaśmiała się jego żona.
- Po
prostu się martwię. – wytłumaczył się. – A czy TaeRi wie, że on też tam jest?
-
Ja i JongUp powiedzieliśmy jej, że jej kuzyn jest w sześcioosobowym zespole,
ale na szczęście nie sprawdziła kto kryje się pod pseudonimem Zelo, ale to
dobrze. Gdyby się dowiedziała, to nie poszłaby na jakiekolwiek przesłuchanie do
jakiejkolwiek wytwórni.
-
Ale wiecie dobrze, że i tak się dowie? – spytał mężczyzna. – Aż dziwne, że sama
nie sprawdziła.
-
Wiemy o tym doskonale. – odpowiedziała kobieta. – I dobrze, że nie sprawdziła,
niezbyt interesują ją inne zespoły. Niech teraz się cieszy.
-
Maamooo! Chodź w końcu, bo odjadę bez ciebie! – zawołała zniecierpliwiona TaeRi
z pociągu.
-
Już idę! – odkrzyknęła jej mama i weszła do środka. – Zadzwonię, gdy będziemy
już na miejscu.
Podczas
podróżny żadna nie odezwała się ani słowem. TaeRi była zapatrzona na to, co
mijały podczas jazdy.
- I
jak? Cieszysz się? – zapytała córkę, przerywając tą niezręczną ciszę.
-
I to jak! Nie mogę się doczekać aż zostanę trainee i będę spędzać więcej czasu
z JongUpem! – mówiła podekscytowana TaeRi, która już prawie skakała na
siedzeniu. Kobietę bardzo rozbawił ten widok. Pomimo wieku, jej córka czasem
zachowywała się jak dziecko
-
A nie będzie ci ciężko zmieniać szkoły? Nie szkoda ci przyjaciół? – spytała, a
nastolatka nagle straciła cały zapał.
-
W Busan nie miałam żadnych przyjaciół. Każdy mnie przecież odpychał. –
podkuliła nogi pod brodę. - Wszyscy mnie nienawidzili… - dodała.
-
A w Mokpo? Przecież JunHong był twoim przyjacielem. – przypomniała córce.
-
Właśnie, BYŁ. – podkreśliła ostatnie słowo, tym samym kończąc rozmowę.
Po
kilki godzinach jazdy pociąg w końcu zatrzymał się w Seulu. TaeRi czym prędzej
wzięła swoje bagaże, o mało nie zabijając po drodze innych pasażerów, dosłownie
wyskoczyła z pociągu i złapała pierwszą lepszą taksówkę. Gdy dotarła i matka
dziewczyny, szybko się zapakowały i pojechały do wujostwa TaeRi, czyli rodziców
JongUpa.
- DaHyun!
TaeRi! W końcu jesteście! – krzyknęła uradowana kobieta, przytulając je. –
Dobrze was widzieć.
-
Ciebie też, EunJi. – powiedziała DaHyun. – Jest YongChan?
-
Tak, w garażu, psuje nam auto. – zażartowała kobieta. – Proszę wejdźcie. –
odsunęła się i zaprosiła je gestem ręki. – Pewnie jesteście głodne, zaraz
będzie obiad.
-
Och, w końcu. – powiedziała z ulgą TaeRi. – Konam z głodu.
-
Kto tu kona z głodu? Czyżby moja kochana bratanica? – nagle w salonie znalazł
się YongChan cały umazany smarem.
-
Wujek! – krzyknęła dziewczyna i rzuciła się mężczyźnie na szyję, ignorując to
że będzie cała brudna.
-
Aleś ty wyrosła. – komplementował ją. – Pamiętam jak ledwo co dosięgałaś blatu kuchennego.
Jeszcze trochę i przerośnie naszego JongUpa.
-
Nie przerośnie, JongUp nadal rośnie. – broniła swojego syna EunJi. – Umyjcie
się, przebierzcie i chodźcie jeść.
-
Yes, sir! – krzyknęli razem i poszli przyprowadzić się do porządku.
Po
kilku minutach cała czwórka siedziała wspólnie przy stole, zajadała się
smakołykami przyrządzonymi przez panią domu i rozmawiali. Dzisiejszy temat
kręcił się wokół TaeRi i jej kariery w TS Entertainment.
-
A co im pokażesz? – spytał wujek, wpychając sobie kolejną porcję makaronu do
ust.
-
Zaśpiewam im piosenkę. – odpowiedziała nastolatka.
-
Myślałam, że zatańczysz. – powiedziała ciotka.
-
Nie tańczę od piątej klasy… - powiedziała cicho TaeRi.
-
Och… przepraszam, nie wiedziałam.
-
Nie, nic się nie stało. – dziewczyna zmusiła się do uśmiechu. Znów nastała
niezręczna cisza.
-
To może ja podam lody? – zaproponował wujek i już nakładał do pucharków lody o
różnych smakach.
ღ ღ ღ
Po
zjedzeniu pysznego deseru i wypiciu mrożonej kawy TaeRi pomagała cioci w
zmywaniu naczyń. Kiedy już skończyła, oznajmiła że pójdzie się już umyć. W
wannie dziewczyna odprężała się przy pianie o zapachu pomarańczy i kakaowym
mleczkiem do ciała. W pewnej chwili pomyślała, że trochę podrażni kuzyna.
Wytarła ręce i wzięła do rąk telefon.
Do:
Uppie, 21:19
Siemka,
kuzynie! Piszę do Ciebie, żeby poinformować Cię, iż w tej chwili zużywam Twoją
ulubioną pianę o zapachu pomarańczy c:
Nie
musiała czekać długo, bo wiadomość przyszła błyskawicznie.
Od:
Uppie, 21:20
Yah!
Jak śmiesz?! >.< Moją kochaną piankę, na którą muszę zbierać ze dwa
miesiące?!
Do:
Uppie, 21:22
Oppa,
nie bądź zły. Gdy ja już zadebiutuję (bo mnie przyjmą) to kupię ci całą
skrzynkę tej piany :D
Od:
Uppie, 21:24
Nie,
nie musisz, żartowałem XD Masz szczęście, że to nie moje kakaowe mleczko do
ciała.
Do:
Uppie, 21:25
Właśnie,
zapomniałam! Tego mleczka też użyłam XD
Od:
Uppie, 21:29
…
Kupujesz mi dwie skrzynki piany i pięć skrzynek mleczka…
Do:
Uppie, 21:30
Yes,
sir! Oppa, saranghaeyo ^3^
Od:
Uppie, 21:31
Teraz
jestem na Ciebie zły >.<
Do:
Uppie, 21:32
Kupię
Ci hamburgera C:
Od:
Uppie, 21:33
Moja
kochana kuzynko! :D
TaeRi
zaśmiała się pod nosem. Jego kuzyna wystarczy nakarmić hamburgerem, żeby był najszczęśliwszym
facetem na świecie. Szybko się wytarła, ubrała w piżamę i skierowała się do
pokoju JongUpa. Dostała pozwolenie spania tu pod nieobecność kuzyna. O dziwo
było tu bardzo czysto. Chociaż to pewnie zasługa jej ciotki, która była niezłą
pedantką. Uwaliła się na jego łóżku i napisała kolejnego SMS-a.
Do:
Uppie, 21:50
Masz
jeszcze trening?
Od:
Uppie, 21:51
Tak,
ale akurat zrobiliśmy sobie przerwę.
Do:
Uppie, 21:52
Za
bardzo się torturujecie, powinniście wracać do dormu :c
Od:
Uppie, 21:54
Bycie
K-Popowym Idolem to nie żadna bułka z masłem ani przelewki.
Do:
Uppie, 21:55
Arasso, kumam >.< Chciałam Ci tylko życzyć dobrej nocy :3
Arasso, kumam >.< Chciałam Ci tylko życzyć dobrej nocy :3
Od:
Uppie, 21:58
Gomawo, wzajemnie, siostrzyczko ;) Masz pozdrowienia od reszty chłopaków
Gomawo, wzajemnie, siostrzyczko ;) Masz pozdrowienia od reszty chłopaków
Do:
Uppie, 22:00
Dziękuję,
też ich pozdrawiam ^_^
TaeRi
położyła telefon na nocnej szafce i ułożyła się wygodniej na łóżku.
-
Ciekawe, jacy oni są? – zamyśliła się dziewczyna. – Może jednak wejdę jeszcze
na jakąś stronę i o nich poczytam? – spytała samą siebie. – Albo nie. Poczekam,
aż ich spotkam i sami się przedstawią. Ale z drugiej strony jak ma na imię ten
Zelo? Aish, TaeRi, nie bądź zbyt ciekawska. – ofuknęła siebie, przekręciła się
na prawy bok i oddała się w objęcia Morfeusza.
*Bunhong (kor. różowy) oraz ksywka Zelo podczas promocji Power z powodu jego różowych włosów i podobnej wymowy w słowie Bunhong i jego imienia JunHong :)
*Bunhong (kor. różowy) oraz ksywka Zelo podczas promocji Power z powodu jego różowych włosów i podobnej wymowy w słowie Bunhong i jego imienia JunHong :)