czwartek, 14 sierpnia 2014

YoungJae (B.A.P) - Gdy martwi się o Ciebie


Dla Blacky ^3^

Obudziłaś się i z wielkim trudem usiadłaś na łóżku. Spojrzałaś za okno. Niebo było bezchmurne, a słońce zaglądało w każdy, nawet w najciemniejszy kąt. Chyba każdy dzisiaj był szczęśliwy z takiej pięknej pogody. Jednak ty nie miałaś powodów do radości…
Nie mogłaś uwierzyć w to, co się stało. Nie wierzyłaś, że twój tata nie żyje. Zawsze myślałaś, że to się nigdy nie zdarzy, a nawet jeśli, to dopiero za bardzo długi czas. Nawet nie pomyślałaś, że kiedyś zachoruje tak bardzo, że nawet lekarze nie będą mu mogli pomóc. Byłaś zła na nich, ale jeszcze bardziej byłaś zła na siebie, że nie zauważyłaś niczego niepokojącego u taty…
- Kochanie, szykuj się, bo się spóźnisz. – powiedziała twoja mama, wchodząc do twojego pokoju. Widać, że ten incydent spędzał jej sen z powiek – szara cera, podkrążone oczy… Ledwie trzymała się na nogach. Posłałaś w jej stronę uśmiech, ale chyba ci nie wyszło, bo jeszcze bardziej posmutniała i wyszła, zamykając drzwi. Wywlokłaś swoje zwłoki z łóżka i podeszłaś do szafy i wybrałaś byle co. Nie obchodziło cię, co nosisz. Po śmierci taty było ci naprawdę wszystko jedno.
Zeszłaś na dół, wzięłaś plecak i wyszłaś z domu, mówiąc ciche „papa”. Ale gdy otworzyłaś drzwi, twoja mama odezwała się prawie normalnym głosem:
- Nie bierzesz śniadania?
- Nie jestem głodna, a nawet to mam tylko 4 lekcje. – wyjaśniłaś i wyszłaś do szkoły. Przed twoim domem stał już YoungJae. Znaliście się bardzo długo i byliście dobrymi przyjaciółmi, pomimo że dzieliły was 2 lata różnicy. Jak zawsze był uśmiechnięty od ucha do ucha. Zwykle to byś się uśmiechnęła, ale nie dziś. Zauważył, że coś jest nie tak, bo uśmiech też zszedł mu z twarzy.
- Co się stało? – spytał ze zmartwieniem w głosie.
- A dlaczego coś miałoby się stać? – odpowiedziałaś pytaniem, uśmiechając się sztucznie.
- ______ , nie kłam. Wiem, że coś się stało. I nie mów, że nic, bo widzę, że masz problem. – stwierdził, i cholera, miał rację.
- Nic się nie stało. Naprawdę. – ruszyłaś przed siebie, mijając go. – Chodź, bo się spóźnimy. – nagle poczułaś jak jego ręka łapie twoją.
- ______ , wiesz, że jeśli będziesz miała jakikolwiek problem to mi możesz wszystko powiedzieć?
- Tak, wiem. Dlaczego mi to powtarzasz?
Wiesz, że chce dla ciebie dobrze, ale na razie nie chcesz mu tego mówić… Niepotrzebnie będziesz go martwić.
- Tak na przyszłość. – wyjaśnił, po czym się uśmiechnął.  – No! To idziemy! – i pognaliście do szkoły. Gdy tylko weszliście od razu musieliście się pożegnać, bo YoungJae miał pierwszą lekcję na dole, a ty na drugim piętrze. Szybko poszłaś pod swoją klasę, gdzie od razu przywitałaś się ze swoimi koleżankami, które na szczęście nie zaobserwowały u ciebie nic niepokojącego.
Na lekcjach w ogóle nie skupiałaś się na tym, o czym mówili nauczyciele, a na przerwach błądziłaś po korytarzach jak duch, dopóki na którejś z nich nie podszedł do ciebie YoungJae.
- Cześć! Co tam? – zapytał radośnie, opierając się o parapet i podając ci kanapkę, na którą spojrzałaś z niesmakiem. Od śmierci taty ciężko było ci coś przegryźć. – Nie martw się, moja mama ją robiła, więc jest zjadliwa. – zaśmiał się.
- Nie, dzięki. Nie jestem głodna. – powiedziałaś i oparłaś się obok niego. Ten nadal patrzył na ciebie badawczym wzrokiem.
- Na pewno nie chcesz? Nie wyglądasz najlepiej… – dopytywał się. W sumie, miał powód. Ty, dziewczyna, która kiedyś miała zaokrągloną buzię, zamieniła się w żywego kościotrupa.
- Wszystko w porządku, Oppa… - zapewniłaś go. YoungJae chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mimiką twarzy powiedziałaś mu, że nie masz dziś ochoty na jakąkolwiek rozmowę.

* * *

Piątek. Chyba najukochańszy dzień każdego ucznia, jeszcze, że początek jesieni hipnotyzuje swoimi barwami. Niestety, ty nie miałaś okazji do radości. Pojutrze ostatni raz pożegnasz się z tatą… Wcale tego nie chciałaś, ale i tak musiało to nadejść. Jak zawsze wstałaś i poszłaś do łazienki i po minimalnym „ogarnięciu się” wzięłaś plecak i zeszłaś na dół, gdzie czekała mama ze śniadaniem. Od kilku dni twój apetyt znacznie się poprawił, ale nadal miałaś lekki wstręt do jedzenia, więc wzięłaś tylko jedną kanapkę, spakowałaś ją do plecaka i wyszłaś z domu. Jak zawsze YoungJae czekał przed wejściem, oczywiście uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Cześć! – przywitał cię. – Lepiej się już czujesz?
- Przecież wcześniej się dobrze czułam. – skłamałaś, ruszając do szkoły.
- No nie powiedziałbym. – stwierdził Youngjae. – Ostatnio chodzisz jak duch, nic nie jesz… Po prostu, marniejesz w oczach.
- Zdaje ci się, Oppa. Może powinieneś pójść do okulisty?
- YAH! ______ , przestań tak sobie żartować! Przecież widzę, że coś jest z tobą nie tak!
Miałaś już tego dość, nie wytrzymałaś.
- Ze mną jest wszystko w porządku, a jeśli nawet to i tak nie twój interes! – pierwszy raz podniosłaś na niego głos. Byłaś tym zszokowana, ale inaczej już nie mogłaś. Przez tą kłótnię nie zorientowaliście się, kiedy byliście już pod szkołą.
- Właśnie, że mój! Nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?!
- Mam to gdzieś… - burknęłaś i poszłaś na lekcje.
- ______! Poczekaj! – YoungJae cię wołał, ale nie słuchałaś go, tylko weszłaś do klasy. Dlaczego tak postąpiłaś? Przecież on się o ciebie martwi… jak starszy brat. Tylko, że od początku liceum nie patrzysz na niego jak na brata, tylko jak na mężczyznę. Jego uśmiech, dotyk i głos przyprawiały cię o szybkie bicie serca. Denerwowało cię to, że on zawsze widział, widzi i widzieć będzie w tobie młodszą siostrzyczkę. Aish… dlaczego życie musi być takie niesprawiedliwe?!

Lekcje minęły ci wyjątkowo szybko. Po ostatniej lekcji spakowałaś książki do plecaka i wyszłaś ze szkoły. Na twoje szczęście YoungJae miał jeszcze dwie lekcje, a potem gdzieś szedł. W sumie, działo się tak od jakiegoś roku. Ciągle zostawał po lekcjach albo nie wychodził nigdzie, a ty nie wiedziałaś dlaczego. Jeszcze nie chciał ci powiedzieć! Czyli tym razem wracałaś sama do domu… znowu. Ale z drugiej strony jego opiekuńczość w stosunku do ciebie trochę cię denerwowała, a nie chciałaś, żeby niepotrzebnie się tobą przejmował…
Weszłaś do domu, w którym nie było nikogo, bo mama była w pracy. Walnęłaś plecak pod ścianę i usadowiłaś się na kanapie z kubkiem herbaty. Nie miałaś co ze sobą zrobić, więc patrzyłaś się tępo w ścianę, dopóki nie ocknęło cię energiczne pukanie w drzwi. Chyba dobrze wiedziałaś kto to, bo nawet nie ruszyłaś się z miejsca, ale walenie w drzwi było już nie do zniesienia, więc wstałaś i otworzyłaś mu te cholerne drzwi.
- Jestem zajęta! – powiedziałaś i od razu trzasnęłaś drzwiami przed jego nosem. Tak, to było niegrzeczne z twojej strony, ale mówiłaś mu, że nie chcesz rozmawiać.
- YAH! ______! HAJIMA! – krzyknął przez drzwi, ale za chwilę wszedł do środka jak huragan. – Przestań zachowywać się jak dziecko i powiedz mi, co się stało!
- Nic się nie stało!
- ______ , przecież widzę, że coś się dzieje! – uparciuch, zawsze zostawał przy swoim.
- Nie twój interes! Przestań wciskać nosa w nie swoje sprawy! Mam tego dość! WYJDŹ! – wykrzyczałaś wszystko na jednym tchu i wypchnęłaś go za drzwi. Natarczywie walił w nie pięściami. Oparłaś się plecami o drzwi i zjechałaś w dół, kuląc się w kłębek. Walenie ustało. Po chwili pojedyncze łzy spłynęły po twoich policzkach, zamieniając się w szloch. Nie chciałaś go tak potraktować, żałowałaś tego… Nigdy ci tego nie wybaczy…
Nie spałaś całą noc. Myślałaś o tym jak potraktowałaś YoungJae. Czułaś się okropnie. Postanowiłaś, że napiszesz do niego:

Do: YoungJae
„Oppa, minahe za tamto… Jest mi strasznie głupio…”
Czekałaś 15 minut i nic. Spróbowałaś jeszcze raz.
„Oppa, wybaczysz mi?”
Nadal nic.
YAH! OPPA! Znowu obrażasz się na niewiadomo ile?! Jesteś okropny…”
Teraz nie było mowy, żeby ci odpisał. No to pozamiatane…

Całą sobotę przeleżałaś po kocem. Nie chciałaś z nikim rozmawiać, miałaś wszystkiego dość. Jeszcze, że YoungJae się na ciebie obraził… Ale to było pewne, zawsze długo chował urazę…

Jak zawsze bawiliście się na placu zabaw. Miałaś pięć lat, a YoungJae siedem. Byłaś dumna, że taka starsza osoba chciała się z tobą bawić. Dzięki temu czułaś się… dojrzalsza. Trochę się pobujaliście na huśtawkach, pozjeżdżaliście i się poganialiście. Wszystko było w porządku, dopóki nie zaczęliście budować babek z piasku…
- YAH! Oddaj mi tą grabkę! – rozkazał YoungJae. Jego mina pokazywała, że nie jest zadowolony.
- YoungJae, ja tylko na chwilę ją wzięłam… - wyjaśniłaś trzymając grabkę blisko siebie.
- Musisz mówić do mnie Oppa, bo jestem przecież od ciebie starszy! – ach, YoungJae zawsze musiał być tym mądrzejszym. – I oddaj mi grabkę!
- Aniyo! Muszę zrobić wzorek na babce!
- Ale to moje!
- Zaraz ci oddam! – uspokajałaś go.
- Arasso, to idę skoczyć i się zabiję.(Za dużo Killing Camp XD) - odszedł od ciebie, ale zamiast zrobić to, co chciał poszedł tylko na drugi koniec piaskownicy i odwrócił się tyłem do ciebie. Ech, znowu się obraził…
Westchnęłaś i podeszłaś do niego. Postukałaś go po plecach.
- Oppa… - zaczęłaś. – mianhe…
Ale ten pozostawał nieugięty.
- Oppa… - usiadłaś obok niego, ale YoungJae nawet na ciebie nie spojrzał. – mianhe… - wyciągnęłaś do niego rękę z grabką. Ukradkowo spojrzał na nią, ale jej nie wziął, za to wstał, otrzepał się z piasku, wziął swoje zabawki i poszedł do domu.
- YAH! YoungJae! Wracaj! - wołałaś za nim, ale ten miał cię gdzieś. Ugh, taki mały, a foch jak za dwóch. Pomyślałaś, że łaski mu robić nie będziesz, więc ty też zabrałaś swoje manatki i wróciłaś do domu, gdzie mama robiła kolację, a tata czytał książkę. Bez słowa weszłaś do mieszkania, zdjęłaś buciki i walnęłaś się na kanapę obok taty.
- Coś się stało, kochanie? – zapytał odkładając książkę na stolik.
- YoungJae się obraził… znowu… - westchnęłaś. Lubiłaś go, ale czasem miałaś ochotę go udusić, a miałaś dopiero pięć lat.
- Wae? – tata odgarniał twoją niesforną grzywkę z czoła.
- Bo jest głupi… - tak, jak każde dziecko, powalałaś szczerością.
- Yah! ______! Nie wolno tak mówić! – ojciec pogroził ci palcem.
- Ale to prawda! On obraża się częściej i gorzej od mamy!
- Słyszałam! – odezwała się twoja mama z kuchni. – I ja się nie obrażam!
- Nie, wcale… - powiedział tata pod nosem, a ty się cicho zaśmiałaś.
- Yeobo! Ja wszystko słyszę! – teraz mama wystawiła głowę z kuchni piorunując wzrokiem, ale widać było, że chciało jej się śmiać. Twoi rodzice mieli dystans do siebie i poczucie humoru.
- Też cię kocham. – odpowiedział tata.
- Arasso, to teraz niech ______ powie, co się stało, że YoungJae się obraził. – twoja rodzicielka usiadła przy was i wzięła cię na kolana.
- Ech… YoungJae obraził się, bo pożyczyłam na chwilę jego grabkę. Próbowałam go przeprosić, ale ten mnie nie słuchał i sobie poszedł.
- A spytałaś się, czy możesz ją wziąć? – spytał tata.
- No… nie. – odpowiedziałaś i oblałaś się rumieńcem.
- Kochanie, gdybyś zapytała go o pozwolenie to by się nie obraził. – ojciec pogłaskał cię po głowie.
- Aish… i co mam zrobić? – westchnęłaś.
- Już wiem. – twoja mama poszła do kuchni. Po chwili wróciła z tabliczką czekolady. Powiedziała, że jutro pójdziesz z nią przeprosić YoungJae.
Nazajutrz zeszłyście piętro niżej, do mieszkania państwa Yoo.  Nieśmiało zapukałaś. Po odczekaniu kilku chwil drzwi się otworzyły i twoim oczom ukazała się mama YoungJae.
- Cześć, ______. – przywitała cię z uśmiechem. – Przyszłaś do YoungJae?
Pokiwałaś lekko głową.
- Przyszłam go przeprosić… - powiedziałaś chowając buzię we włosach.
- YoungJae! – kobieta zawołała syna. - ______ przyszła do ciebie! Chciała ci coś powiedzieć!
Z głębi mieszkania ukazał się chłopczyk. Jego mina wskazywała, że jest jeszcze naburmuszony, ale posłusznie podszedł do ciebie.
- Mwoh? – zapytał z obojętnością w głosie. Wow, niby tylko grabka, ale foch, że aż boli.
- Przyszłam cię przeprosić… - spojrzałaś na niego. Jego wyraz twarzy pozostawał niezmienny, więc wyciągnęłaś zza pleców czekoladę. – mianhe…
YoungJae spojrzał na czekoladę. Jest nadzieja. Widziałaś jak walczy z samym sobą, żeby jej nie wziąć, ale pokusa była zbyt silna, więc wziął ją od ciebie.
- Moja ulubiona. – uśmiechnął się i niespodziewanie dał ci buziaka w policzek. – Gomawo.
- Cieszę się, że ci odpowiada. – ty też się uśmiechnęłaś. – Pobawimy się jutro?
- Arasso. – odpowiedział i pomachał ci na pożegnanie.
Nareszcie się nie gniewał.

- Kochanie, wszystko dobrze? – z twoich wspomnień ocknęła cię twoja mama.
- Ne… - burknęłaś zakopując się bardziej  w kołdrze. Usłyszałaś tylko jak mama zamyka drzwi, a potem nie słyszałaś nic, bo zasnęłaś.

Nazajutrz obudziłaś się bardziej zmęczona niż wypoczęta. Powoli zwlekłaś się z łóżka i otworzyłaś szafę. Wyjęłaś średniej długości czarną sukienkę, którą później włożyłaś. Włosy zostawiłaś rozpuszczone. Spojrzałaś w lustro. Nawet makijaż ci nie pomoże, i tak każdy zobaczy twoje opuchnięte oczy, szarą cerę i wszystko inne. Westchnęłaś i zeszłaś na dół, gdzie twoja mama akurat wkładała sukienkę od twojego taty. Sama też nie wyglądała najlepiej. Wzięłaś ze stolika naszyjnik i zapięłaś na jej szyi.
- ______ , przecież to pogrzeb, a nie pokaz mody. – powiedziała odwracając się do ciebie.
- Ale tata chciałby, żebyś pięknie wyglądała. – stwierdziłaś.
- No nie wiem… - powiedziała niepewnie.
- Mamo, jebal, załóż to… dla niego. – prosiłaś. Rodzicielka rozważała to. W sumie, na pogrzeby przychodzi się skromnie ubranym, ale uważałaś, że mama może się trochę wyróżnić. Tata też pewnie nie miałby nic przeciwko. W końcu postanowiła zostać przy tym wisiorku. Ucieszyłaś się. Dochodziła godzina 12. Czas pojechać pod kościół.
Po pół godzinie byłyście na miejscu. Przed kościołem zebrało się kilka osób. Wszystkie składały kondolencje i pocieszały, mówiąc, że będzie dobrze. Ta… tata umarł, a Youngjae obraził się na amen… Wątpiłaś, że kiedyś będzie jak dawniej… Na mszy siedziałaś na samym przedzie uważając, żeby nie patrzeć na trumnę. I tak było ci wystarczająco trudno…

Przeżyłaś mszę, teraz został tylko pogrzeb i będziesz to mieć za sobą. Czterech mężczyzn wzięło trumnę na barki i ruszyli do wyjścia. Wszyscy wstali z miejsc i ruszyli za nimi. Ty oczywiście z mamą na początku. Szłaś mijając resztę zebranych. W pewnej chwili zauważyłaś kogoś. Młody chłopak z brązowymi włosami… dużo jest takich chłopaków, ale nikt nie ma takich policzków jak on… to był YoungJae… Ale co on tu robił?! Przecież się obraził…
Spojrzałaś na niego, a on na ciebie. Już nie widziałaś w jego oczach złości czy nawet nienawiści. Widziałaś za to… smutek i współczucie. Przyszedł, bo było mu cię żal? Niepotrzebnie się trudził… Ale skąd też wiedział, że twój tata nie żyje i dzisiaj jest pogrzeb?
- Mamo… - zaczęłaś spoglądając na rodzicielkę. Ona chyba też zauważyła YoungJae i twój pytający wzrok, bo od razu odpowiedziała:
- Zadzwoniłam do niego, że jakby chciał to może przyjść na pogrzeb. W końcu on i twój tata się lubili…
To prawda. Twój tata jakoś zbytnio nie przepadał za twoimi kolegami, ale YoungJae stanowił wyjątek. Zawsze chwalił go, że jest dobrym uczniem, poukładany, cichy i spokojny (Oczywiście nie wiedział, że YoungJae ma swoją drugą stronę szalonego i zabawnego chłopaka, ale to szczegół). Raz nawet powiedział, że chciałby, żeby był jego zięciem. Ale mówienie tego trzynastolatce i piętnastolatkowi było trochę dziwne a wy i tak wzięliście to za żart i szybko o tym zapomnieliście.

Teraz nadeszła najgorsza część pogrzebu. Ostatnie pożegnanie. Nienawidziłaś tego. Nie chciałaś na to patrzeć, więc gdy mężczyźni zsuwali trumnę na dół odwróciłaś wzrok. Nie wiedziałaś na co patrzeć, błądziłaś wzrokiem po uczestnikach ceremonii. Później spoglądałaś na małą biedronkę, która pełzała sobie po drzewie. Może patrzyłabyś na nią dłużej, ale od patrzenia w jeden punkt rozbolały cię oczy. Zamrugałaś trzykrotnie i los chciał, że twój wzrok spoczął na YoungJae. Uśmiechał się pocieszająco do ciebie. Odwzajemniłaś uśmiech powstrzymując łzy. Nie chciałaś, żeby widział, że płaczesz, więc odwróciłaś głowę i zamknęłaś oczy…

Po ceremonii wszyscy się rozeszli. Zostałaś tylko ty, a mama czekała w aucie. Stałaś przed nagrobkiem taty. Teraz będzie ci ciężko. Już nigdy nie usłyszysz jego głosu, nie poczujesz jego perfum, nie usłyszysz jak każe ci posprzątać w pokoju, już cię nie przytuli i powie „Moja córeczka”…
Już nie wytrzymałaś i emocje, które kumulowały się w Tobie wyszły na zewnątrz razem ze łzami. Nie mogłaś ich powstrzymać. Upadłaś na ziemię, chowając twarz w dłoniach. Cała drżałaś. Chciałaś, żeby to wszystko okazało się być jednym, głupim koszmarem…
Nagle poczułaś czyjąś rękę na swoim ramieniu. Podniosłaś wzrok i zauważyłaś, że to YoungJae.
- Uljima… - wyciągnął z kieszeni paczę chusteczek i dał ci jedną. Wzięłaś ją od niego i wytarłaś oczy.
- Mianhe… - szepnęłaś.
- Nie masz za co. To normalne, że jest ci ciężko…
- Ani, nie o to chodzi. – popatrzyłaś się na niego. – Mianhe, że cię obraziłam.
- Ani, to ja się ciągle obrażam o byle co… - objął cię ramieniem i poczułaś jak oblewasz się rumieńcem. – mianhe. Wybaczysz mi?
- Pewnie, że tak. – uśmiechnęłaś się do niego, a on do ciebie. Teraz siedzieliście w ciszy przed grobem. – Będzie mi go brakować.
- Mi też. – brunet przytulił cię mocniej. – Twój tata to był równy gość.
- Gomawo…
- Mówię prawdę. Był dobrym człowiekiem z dużym poczuciem humoru.
- Ta, nie zapomnę jak kiedyś powiedział, że chciałby cię mieć za zięcia. – zaśmiałaś się, ale zauważyłaś, że YoungJae patrzy na ciebie ze spokojem i pełnym skupieniem. Znowu nad czymś myślał. Tylko nad czym? – Mwoh?
- Nic… – przybliżył swoją twarz do twojej i niespodziewanie cię pocałował. Zdziwił cię ten gest. Nie myślałaś, że kiedykolwiek cię pocałuje. Czułaś jego miękkie usta na swoich. Czułaś jak gorąco rozlewa się po twoim ciele, a motylki atakują twój brzuch. Chciałaś, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale niestety, zabrakłoby wam powietrza. YoungJae odsunął się trochę i powoli otworzył oczy.
- Dlaczego to zrobiłeś? – spytałaś szeptem. Ten spojrzał ci głęboko w oczy.
- Bo cię kocham. – uśmiechnął się i musnął twoje usta.
- Chincha? – nie wierzyłaś swoim uszom.
- Chincha, chincha. – uśmiechnął się jeszcze bardziej, a ty go przytuliłaś.
- Saranghae, Oppa. – poczułaś jak odwzajemnia uścisk i głaszcze cię po plecach.
- Saranghae, ______.

***

Od śmierci taty minął już ponad rok. Nadal spotykałaś się z YoungJae. Owszem, skończył szkołę, ale został w Seulu, więc mogliście się widzieć codziennie.
Pewnego piątku siedziałaś w domu, bo kilka dni wcześniej złapała cię angina. Oglądałaś jakąś romantyczną dramę, gdy nagle usłyszałaś pukanie do drzwi. Poszłaś je otworzyć, a twoim oczom ukazał się twój chłopak.
- Cześć, jagiya. – pocałował cię na przywitanie.
- Cześć, a ty nie na uczelni? – spytałaś. Była dwunasta, a YoungJae powinien mieć zajęcia.
- Dzisiaj zrobiłem sobie wolne. – uśmiechnął się łobuzersko, czym cię rozśmieszył. – Mam za to wspaniałe wieści.
- Chincha? To siadaj, ja przyniosę herbaty i mi powiesz. – szybko pobiegłaś zagrzać herbatę. Po kilku minutach szłaś do salonu z dwoma kubkami wypełnionymi po brzegi ciepłym napojem. – Opowiadaj. – poprosiłaś siadając obok niego.
- Twoim idolem jest Bang YongGuk, prawda?
- No pewnie! Bang YongGuk to najlepszy tekściarz, kompozytor i raper na świecie! A do tego jest taki przystojny i mądry… - YoungJae odkaszlnął, jakby chciał ci powiedzieć, że już kogoś masz i raczej Bangowi się nie spodobasz. – Mianhe, kontynuuj.
- No właśnie. Słyszałaś, że podobno ma utworzyć zespół?
- Coś mi się obiło o uszy, a co?
- Wiesz już, kto będzie w tym zespole? – zapytał szczerząc się jak wariat, a ty zaczynałaś coś jarzyć.
- Jeszcze nie…
- To masz okazję poznać jednego z głównych wokali B.A.P! – stanął przed tobą i ukłonił się. Ty nie mogłaś uwierzyć w to, co powiedział. Twój chłopak zostanie gwiazdą! Ten sam chłopak, który ciągle powtarzał, że słoń nadepnął mu na ucho.
- To wspaniale! – ucieszyłaś się i rzuciłaś mu się na szyję. – To dlatego nie miałeś dla mnie czasu?
- Bycie trainee ma swoje minusy, mianhe.
- Ani, nie przepraszaj. – przytuliłaś go mocniej. – Teraz cieszmy się z twojego sukcesu.

YoungJae przytaknął głową i złączył wasze usta w namiętnym pocałunku. Tak, teraz już wszystko będzie dobrze. Czułaś to.

Mój pierwszy scenariusz, mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu. Piszcie w komentarzach, czy się spodobał i napiszcie czy byłby ktoś chętny zamówić tu scenariusz, żeby stwierdzić czy będzie się opłacać mieć tą zakładkę ze scenariuszami :)
Anonimy też mogą pisać, więc serdecznie zapraszam ^_^