Dla jasności: Iza Zeluś oznaczona jest kolorem
niebieskim, a Alicja w Krainie Czarów kolorem
żółtym i tak będzie zawsze : D
"O___O" - taka była moja reakcja, gdy Alicja powiedziała, że mam wymyślić kilka słów na wstępie.
Toteż walnęłam Izę i kazałam jej się wziąć w garść.
A więc, tak oto witam was na naszym blogu! Co będziemy tu wstawiać? Tzw. "One Shoty", recenzje teledysków, książek itd. i od czasu do czasu będziemy pokazywać wam naszą twórczość XD
A teraz serdecznie zapraszam na pierwszego "One Shota" z B.A.P pod tym samym tytułem. Nie muszę chyba wyjaśniać, skąd zaczerpnęłam inspirację : D
One Shot tej powyżej mnie rozczulił i powalił, więc serdecznie go Wam polecam ;)
Stały w ciemnej uliczce czekając na osoby, które się spóźniały. Rudowłosa dziewczyna ubrana w czarny, skórzany, długi płaszcz zaczęła chodzić w te i nazad.
- Kurwa, gdzie oni są, co?! – spytała dziewczyna o czarnych włosach opierając się o brudną ścianę.
- Cierpliwości. Powiedzieli, że mogą się spóźnić. – wyjaśniła druga.
- Mówiłam, żeby zatrudnić G-Dragona to ty nie. Musiałaś wybrać tych B.A.P.
- Wybrałam ich, ponieważ są bardzo dobrzy i nie żądają zbyt wiele pięniędzy. Gdybym wybrała G-Dragona, zapewne spaprałby sprawę i do tego jeszcze by nas zabił. – stwierdziła Amy, przez co Rose się uciszyła. Zgadzała się z przyjaciółką. Dobrze wiedziała, że G-Dragon jest zdolny do czegoś takiego. Stały teraz w ciszy czekając na chłopaków. Po 15 minutach w końcu się pojawili. Byli ubrani na czarno, a po ich minach można było wywnioskować, że nie są towarzyscy. Z ich całej szóstki wyróżniał się ich lider – grymas na twarzy i mord w oczach oraz chyba ich najmłodszy człowiek – delikatna, jeszcze dziecięca buzia i bardzo wysoki wzrost.
- W końcu jesteście. – Amy odetchnęła z ulgą i podała rękę liderowi. – Jestem Amy Carter, a to Rose Black. Już myślałam, że rozmyślił się pan z naszą propozycją.
- Bang YongGuk. Byłem zdziwiony waszym pomysłem, ale po dłuższym zastanowieniu postanowiłem, że wam pomogę. – powiedział swoim niskim głosem i odwzajemnił uścisk dłoni. Rose patrzyła badawczym wzrokiem na młodzika, po czym prychnęła.
- Od kiedy zatrudnia pan jakichś gówniarzy? – kiwnęła głową na chłopaka, a ten zacisnął pięści i zaczął ciężko oddychać.
- Nie nazywaj mnie gówniarzem, bo widzę, że sama nie jesteś o wiele starsza. – stwierdził i tu trzeba było przyznać mu rację. Dziewczyny były w tym samym wieku co on. Czarnowłosa odwróciła głowę śmiejąc się szyderczo. Musiała przyznać, był spostrzegawczy. Normalny człowiek zastanowiałby się czy pod tymi długimi płaszczami, bladą cerą i zimnym wzrokiem kryją się 19-latki, które kiedyś zachowywały się jak zwykłe nastolatki.
- To co? Jaki jest plan? – spytała rudowłosa.
- Proponuję, żebyśmy omówili go w naszej bazie. – zaproponował Bang, na co dziewczyny lekko się wystraszyły. Nie miały zaufania do ludzi, a ten chce je zabrać do siebie. Lider zobaczył ich strach i szybko je uspokoił. – Spokojnie, możecie być pewne, że nic wam nie zrobimy. Swoich klientów traktujemy jak rodzinę. To jak? Zaufacie nam?
Dziewczyny spojrzały na siebie, potem znów na YongGuka i przytaknęły. Wsiedli do dość dużej czarnej furgonetki, która wspaniale wtapiała się w noc. Po pół godzinie byli na miejscu.
Weszli do dość dużego magazynu, który mieścił się na tyłach jakiejś starej fabryki. Wszyscy usiedli przy wielkim stole.
- To powiedzcie mi… - zaczął Bang. – Dlaczego wam tak zależy, żeby… - spojrzał na małą karteczkę. – Alex i Dominik zginęli z naszych rąk?
- Nie zasługują na życie! – Rose poderwała się z miejsca i gdyby nie Amy, wskoczyłaby na stół.
- Ale przecież – z tego co nam wiadomo – to wasze rodzeństwo. – powiedział JongUp, a DaeHyun mu przytaknął. Amy schowała głowę we włosach.
- Oni nie są już naszym rodzeństwem. – zaczęła się trząść cała ze zdenerwowania.
- A tak na marginesie to nie wasz interes - warknęła cicho Rose. - Macie nam tylko pomóc w ich zlikwidowaniu. Za to wam płacimy. Dziewiętnastolatek, który wcześniej został nazwany "gówniarzem" wlepiał oczy w dziewczyny. Co ich rodzeństwo musiało im zrobić, że aż chciały ich zlikwidować?
-To jak? Wchodzicie w to, czy mamy iść do G-Dragona?- spytała już opanowana rudowłosa ze złowrogim błyskiem w oku. Chłopacy popatrzyli na siebie, potem przenieśli wzrok na dziewczyny. Patrzyli się na nie, aż w końcu odezwał się Bang:
- Zgoda. To teraz przejdźmy do planu.
Po chwili na stole leżała duża mapa miasta przyniesiona przez HimChana. Wszyscy teraz pochylali się nad nią i uważnie słuchali lidera.
- Dobra, chłopaki. Działamy tak jak zawsze – śledzimy ofiarę, a potem, gdy znajdzie się sama, zdana tylko na siebie, my ją porywamy.
Chłopaki przytaknęli, a Bang kontynuował.
- Amy, gdzie najczęściej przebywa twoja siostra?
- Pracuje jako kelnerka w restauracji, która znajduje się tutaj. – markerem zaznaczyła na mapie czerwony punkcik. – Jest tam od rana aż do późnej nocy.
- Dobrze, a twój brat Rose?
- Prawie codziennie siedzi u dziewczyny, ale teraz przez następny tydzień będzie z kumplem w warsztacie samochodowym. To ten warsztat na przedmieściach. – wskazała palcem na mały obszar.
- Mówisz, że będzie cały czas z kolegą? – YoungJae zacmokał. – To nam wszystko psuje, szefie.
- Wiem. – odpowiedział. – Ale zrobimy tak. Wyznaczone osoby będą się kręcić wokół warsztatu i obserwować Dominika i jego kumpla. Gdy koleś pójdzie gdzieś, np. do klopa tedy wy wkraczacie i przyjeżdżacie z ofiarą właśnie tutaj. Zrozumiano?
- Tak jest, szefie! – krzyknęli chłopcy.
- Dobra, teraz przydzielę wam misje. – chłopak przechadzał się we wszystkie strony.
- Pamiętaj, że my też bierzemy w tym udział. – przypomniała mu Amy.
- Jesteście pewne? W każdej chwili mogą nas złapać i wszyscy trafimy do więzienia.
- Nie obchodzi nas to. – odezwała się Rose. – Zależy nam tylko i wyłącznie na zemście.
- Dobrze, w takim razie: HimChan, Daehyun i JongUp będą śledzić Dominika, Amy i Zelo będą śledzili Alex, a ja i YoungJae zostaniemy w bazie, przygotujemy wam sprzęt i auta.
- Ej, co ze mną?! – krzyknęła Rose. – Mogę przecież pomóc!
- A na czym się niby znasz? – spytał YoungJae krzyżując ręce na piersi i patrzył na nią z góry. Ta podeszła do niego tak blisko, że teraz dzieliło ich jakieś niecałe 5 centymetrów. Patrzyła się na niego morderczym wzrokiem.
- Dla twojej widomości to bardzo dobrze znam się na samochodach. – zacisnęła pięści powstrzymując się od walnięcia go w tą głupią twarzyczkę.
- Ona ma rację. Pozwólcie jej, żeby wam pomogła. – poprosiła Amy, na co Bang skinął głową, a YoungJae prychnął.
- Dobra, ale spróbuj tylko coś spaprać to skończysz gorzej niż twój braciszek. – pogroził palcem przed jej twarzą. Czarnowłosa zmrużyła oczy.
- Nie martw się. Jedynie kto tu może skończyć gorzej od mojego brata to ty.
- O, jaka ostra i zadziorna. Możliwe, że się dogadamy. – zaśmiał się YoungJae i poklepał dziewczynę po ramieniu po czym skierował się do warsztatu. – A teraz chodź. Musimy sprawdzić auta.
Wyszli zostawiając resztę, która przygotowywała się do misji. Zamiast czarnych spodni, kurtek, bluz i koszul ubrali się w dżinsy, jasne T-shirty i bluzy. Bang podszedł do każdego i dał mu krótkofalówkę i do każdej grupy dał jeden aparat.
- Śledzimy ofiarę przez tydzień, robimy zdjęcia, żeby wiedzieć co i jak i jeśli coś się stanie to od razu kontaktujecie się ze mną. Zelo i HimChan są kapitanami. Zrozumiano?
- Tak. – odpowiedzieli krótko.
- Dobra. Na razie auta nie będą potrzebne, więc idźcie i powodzenia. – powiedział i wszyscy poszli we wskazane miejsca.
* * *
Zelo i Amy szli teraz w ciszy. Żadne z nich nie chciało się odezwać. Byli zbyt skupieni na misji. W pewnej chwili Zelo się odezwał.
- Amy…
- Czego? – spytała oschle.
- Dlaczego to robisz?
- Rose już to mówiła – nie wasz interes. Macie tylko nam pomóc.
- Ale wytłumacz mi, dlaczego chcecie się zemścić na rodzeństwu? Co oni wam zrobili? – nie przestawał się dopytywać.
- DAJ MI SPOKÓJ! – krzyknęła. – Nie będę ci się zwierzać! Najlepiej się przymknij i chodźmy w końcu. – chciała dać kroku, gdy Zelo złapał ją za nadgarstek.
- To ja tu rozkazuję, nie ty. – stwierdził. – I radzę, żebyś się mnie słuchała.
- Bo co? – prychnęła. – Co mi zrobisz? Zastrzelisz? Zgwałcisz? No śmiało!
- Zamknij się! Nie mam zamiaru cię zabijać. Tylko zmarnowałbym amunicję. Idziemy. – puścił ją i teraz szli tak jak przedtem. Na miejscu schowali się za rogiem i wypatrywali Alex. Kiedy się pojawiła, Amy szybko poinformowała wspólnika.
- To ona!
Szybko wziął aparat i zrobił kilka zdjęć. Pochodzili wokół restauracji i podchodzili do baru, żeby obserwować dziewczynę. Po jakichś dwóch godzinach krótkofalówka Amy zaczęła brzęczeć.
- Halo? – odezwała się.
- To ja, Bang. Jest z tobą Zelo?
- Tak jest. Coś się stało?
- Nie, tylko macie wrócić. Na dziś starczy.
- Dobra, zaraz będziemy.
Rozłączyli się, po czym nasza dwójka zaczęła się zbierać. Po drodze nie odzywali się do siebie, ale Zelo nie mógł długo wytrzymać.
- Amy, proszę, powiedz mi, dlaczego to robicie.
- Ech, a ty nadal swoje – pokręciła głową. – Na pewno chcesz to usłyszeć. Dla takiego kogoś jak ty to będzie nic specjalnego.
- Daj spokój i powiedz mi wreszcie.
- Dobra. Prawda jest taka, że Alex i Dominik to tyrany. Rose ma dosyć brata, bo zawsze, gdy zostają sami on bierze coś ostrego i przecina jej żyły albo coś innego. Przez to kiedyś wylądowała w szpitalu. Tak ją pociął, że straciła dużo krwi, a ten idiota jeszcze powiedział, że sama się okaleczyła. Gdy przyszłam do szpitala i to usłyszałam to dosłownie się na niego rzuciłam i okładałam pięściami. Robiłabym tak dalej, gdyby nie interwencja dwóch lekarzy.
- O rany… - spojrzał na nią. – A co z Tobą?
- Ja? Ja byłam narkomanką. Brałam z umiarem i moja siostra dobrze o tym wiedziała. Obiecała mi, że mnie nie wyda, ale coś jej się odwidziało. Wróciłam ze szkoły i moi rodzice zrobili awanturę. Wysłali mnie na odwyk, przez co każdy się do mnie odwrócił i zostałam sama. Gdy wróciłam, nie miałam gdzie się podziać. Nie chciałam wracać do tego czegoś zwanego domem. Była noc, a ja chodziłam sobie po ulicy, aż w końcu zderzyłam się z Rose. Wtedy się nie znałyśmy i widok jej rąk w bandażach brudnych od krwi trochę mnie wystraszył, ale poznałyśmy się i teraz same dajemy sobie radę.
Zelo patrzył na dziewczynę z pożaleniem. Pierwszy raz jakiś klient miał odwagę powiedzieć mu dlaczego chce zabić osobę. Owszem, zdarzały się wyjątki, ale ich jedynymi argumentami były „On mnie zdradził”, „Wylał mnie z pracy” itd.
- No… to już wiesz o mnie wszystko. – rzekła dziewczyna.
- Ja przepraszam, że zmusiłem cię do opowiedzenia tej historii. Pewnie musi być ci ciężko.
- Da radę wytrzymać. – odpowiedziała. – A ty? Dlaczego zostałeś płatnym zabójcą?
- Kiedy miałem z 10 lat moja mama umarła na raka i tata zajmował się mną sam. Na początku był dobrze, dopóki nie wrócił pijany do domu. Uderzył mnie w twarz tak, że upadłem na podłogę. Kopał mnie w brzuch, potem brał pasek i bił mnie z całej siły, aż nie straciłem przytomności. Pewnego dnia miałem dość. W nocy wziąłem potrzebne rzeczy i uciekłem z domu. Nie wiedziałem gdzie mam pójść. Chciałem być tylko daleko od domu. Właśnie wtedy spotkałem YongGuka-hyung. Stał pod latarnią. Spojrzał na mnie i położył mi dłoń na głowie. Powiedział, że to niebezpieczne tak chodzić w nocy po ulicy. Wyjaśniłem mu dlaczego się tu znalazłem, a on powiedział, że jeśli chce to mogę z nim pójść. Tak po prostu. Zdziwiło mnie to pytanie. Niecodziennie płatny zabójca proponuję małemu chłopcu, że będzie się nim opiekował, ale się zgodziłem. Oczywiście chodziłem do szkoły i dobrze się uczyłem, żeby się nie wydało, że mieszkam z płatnym zabójcą, który uczy mnie posługiwania się bronią różnej maści. Od tego czasu jesteśmy nierozłączni jak bracia.
- To niesamowite. – powiedziała Amy biorąc głęboki wdech. – Na serio cię przygarnął? Pomimo jego zawodu, ma uczucia, nie?
- Na pewno ma tylko nie wypuszcza ich na światło dzienne. – stanęli przed magazynem. – No, to tutaj kończy się nasza podróż.
Weszli do środka i pierwsze co zobaczyli to grupa chłopaków siedząca przy małym stoliku.
- I jak wam poszło? – spytał Bang.
- Bez zarzutów. – odpowiedział Zelo zdejmując bluzę. – Idę się kimnąć.
Gdy tylko drzwi od jego pokoju zostały zamknięte, Amy zapytała.
- Gdzie jest Rose?
- Jeszcze w warsztacie. – odpowiedział JongUp. – Pewnie się cmoka z naszym YoungJae. –zaśmiał się, a Daehyun i Himchan mu wtórowali. Rudowłosa zacisnęła pięści i powoli liczyła do dziesięciu. Nagle Bang uciszył chłopaków gestem ręki.
- Tak, jest w warsztacie. Lepiej pójdź po nią, bo już późno. Jutro dokończą sprawę.
- Dobrze, dziękuję. – podziękowała i skierowała się do wyznaczonego miejsca.
Przeszła przez dość wąski korytarzyk i powoli otworzyła drzwi. Wychyliła tylko głowę, a to co zobaczyła, odebrało jej mowę i nie mogła się ruszyć. Rose naprawia akumulator, a YoungJae pochyla się nad nią i jej pomaga. Jak to możliwe? Przecież Rose nie dałaby się dotknąć żadnemu chłopakowi, a tym bardziej jakiemuś płatnemu zabójcy! Amy postanowiła interweniować. Nie mogła pozwolić, aby przyjaciółka zakochała się w kimś takim. Weszła do pomieszczenia i odchrząknęła. Oni odskoczyli jak oparzeni.
- Ekchem… Rose, chodź już do pokoju. Jest późno.
- Ach, dobrze. Dobranoc. – pożegnała się z chłopakiem.
- Dobranoc. – odpowiedział. – Nie spóźnij się jutro.
- Nie mam zamiaru. – odpowiedziała i wyszła za przyjaciółką. Gdy były już w dobrej odległości od warsztatu, Amy zaczęła.
- Co to miało być?!
- Ale co? – spytała dziewczyna.
- Czemu dałaś mu się dotknąć?! Sama mówiłaś, że faceci są obrzydliwi!
- Nieprawda. Przywidziało ci się. – zapewniła dziewczyna stukając w czoło przyjaciółki. – Chodź już lepiej spać.
Poszły do pokoju, przebrały się w koszule nocne, które im dano, czyli luźne męskie T-shirty, które sięgały im w połowie ud i od razu zasnęły.
* * *
Cały tydzień był taki sam. Wszyscy zajmowali się tym czym dotychczas. Dziewczyny obiecały sobie, że nie zbliżą się do chłopaków. Wszystko szło w tym kierunku, gdyby nie to co się stało wieczorem - dzień poprzedzający punkt kulminacyjny całego planu.
Amy szła do swojego pokoju już przebrana w T-shirt. Szła przez korytarz, a z drugiej strony szedł Zelo ubrany w szare dresy i białą bokserkę opinająca się na jego klatce piersiowej. Myślała, że przejdzie obok niej obojętnie, ale się myliła. Gdy go mijała, on złapał ją za nadgarstek i odwrócił do siebie.
- DEBILU! Co ty…
- Ciii, bo zrobisz zamieszanie. – uciszył ją chłopak.
- Czego chcesz? – spytała dziewczyna.
- Niewiele. – odpowiedział krótko przyciskając ją do ściany.
- Puszczaj mnie! – próbowała się wyrwać, ale na marne. Był zbyt silny.
- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. – powiedział przybliżając swoją twarz do jej. Nagle dziewczyna poczuła jego usta na swoich. Była wystraszona i chciała go odepchnąć, ale znowu niepotrzebnie się trudziła. Delikatnie muskał jej usta i objął w pasie, na co rudowłosa robiła się coraz bardziej przystępniejsza. Po kilku minutach pocałunek robił się coraz bardziej namiętniejszy, a ręce Zelo wędrowały pod bluzkę Amy. Słodką sielankę przerwała im Rose, która przechodziła obok. Szybko od siebie odskoczyli.
- Em, to ja już idę. Cześć wam. – pożegnał się.
- Cześć. – odpowiedziały obydwie i poszły do pokoju.
- I na mnie gadasz. – zaśmiała się Rose. Chyba pierwszy raz odkąd Amy ją znała.
- O co ci chodzi? – spytała uwalając się na materac.
- Już o nic. Idź spać. – odpowiedziała druga kładąc się na swój materac.
Noc minęła wszystkim spokojnie oprócz Amy. Nie mogła spać. Przekręcała się z boku na bok, ale po prostu nie mogła. Zrezygnowana poszła się przejść. Po drodze cały czas myślała, dlaczego Zelo ją pocałował. Nie chciała, żeby się w niej zakochał i ona w nim. To byłoby niebezpieczne, ale z każdą minutą jej serce coraz bardziej miękło i nie mogła się pozbyć myśli o chłopaku.
- Amy! Weź się w garść! To tylko jakiś chłopak. Niebezpieczny. – znowu się rozmarzyła. – Niebezpiecznie przystojny o oczach czarnych jak węgiel… NIE!
- Chyba nie tylko ja mam nocne przemyślenia. – odezwał się ktoś z tyłu. Amy poznała ten głos. Taki niski, głęboki, przyprawiający o dreszcze, to…
-Bang! – odwróciła się i miała rację. Przed nią stał lider grupy ubrany jeszcze w swój strój codzienny. Powolnym krokiem podszedł do dziewczyny. – Czyżby Zelo zawrócił ci w głowie?
Skąd on wiedział?! Czy on wszystko słyszał?! A nawet jeśli to raczej i tak by się nie skapnął. Przecież nie użyła jego imienia.
- Nie, jak mógłbyś tak pomyśleć! Ja w tym idiocie?! – prychnęła.
- Nie udawaj twardzielki. Wiem o co chodzi. – spojrzał na nią. – Po prostu się zakochałaś w Zelo.
- No dobra, ale skąd…
- Skapnąłem się kiedy powiedziałaś, że jest niebezpiecznie przystojny. – wyjaśnił, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Jeśli uśmiechem można było nazwać jakąś krzywą kreskę. Ona też się uśmiechnęła.
- Czy on taki jest? – spytała.
- Chodzi ci o to, że całuje jakieś dziewczyny po tygodniu znajomości?
- Tak, o to mi chodzi.
- Nie. – odpowiedział krótko. – Nigdy tak nie robił i właśnie trochę mnie zdziwiło, że zrobił coś takiego. Zawsze okazywał niechęć do obcych osób. Musiałaś mu się cholernie spodobać.
- Tak myślisz? – spytała.
- Jestem tego pewny.
- Ale… - zaczęła chodzić w kółko. – Przecież to płatny zabójca. Bez obrazy, ale naprawdę wpakowałabym się w niezłe kłopoty.
- Rozumiem. Sam to powiedziałem chłopakom jak tu przychodzili – żadnych miłości i innych takich. – wyjaśnił.
- Zaboli go jeśli mu odmówię?
- Szczerze? – Amy przytaknęła. – Jak cholera…
Tej odpowiedzi się obawiała…
* * *
Następnego ranka Amy i Rose zeszły do miejsca zwanego „Kwaterą Główną”. Na miejscu znaleźli tylko Banga i YoungJae.
- Gdzie reszta? – spytała Rose.
- Zelo i HimChan pojechali. – odpowiedział YoungJae. Wstał, wziął Rose za rękę i lekko pociągnął do warsztatu. – Chodź. JongUp i DaeHyun jeszcze czekają na drugi pojazd.
Poszli, a Amy się odezwała.
- Dlaczego Zelo pojechał z HimChanem?! Czemu na mnie nie poczekał?! Czy coś mu powiedziałeś?!
- Było już późno, ty nie wstawałaś, a on się niecierpliwił. Powiedziałem mu, że miałaś ciężką noc i radziłem mu pojechać z HimChanem. – wyjaśnił. – Niedługo powinni być.
- Dziękuję, Bang. – powiedziała Amy.
- Nie ma za co.
- Jak taki koleś może być płatnym zabójcą?
- Heh, jak widać może. – odpowiedział.
- Dobra chłopaki, gotowe! – oznajmił YoungJae.
- Spoko. Jedziesz z nami? – zaproponował DaeHyun.
- Chyba żartujesz? Pewnie! – ucieszył się i spojrzał na Rose. Ta zobaczyła jego wzrok.
- Mam coś na twarzy?!
Ten nic nie odpowiedział tylko przybliżył się do niej i złożył na jej ustach namiętny pocałunek, na co chłopaki zareagowali głupimi okrzykami. Odsunął się od niej, puścił do niej oczko. Rose ze zdziwienia zaniemówiła i zesztywniała.
- Co? Nie podobało się? – spytał uśmiechając się łobuzersko. Dziewczyna nadal nic nie mówiła. Chłopak pocałował ją jeszcze raz i pogładził jej miękkie włosy. – Niedługo tu wrócę, więc czekaj na mnie. – szepnął jej do ucha, szybko wsiadł do auta i odjechał. Czarnowłosa jeszcze długo stała jak wryta, ale poczuła takie ciepło w sercu. Już zapomniała jakie to uczucie być zakochanym.
* * *
- Szefie! Już jesteśmy z łupem! – zawołał radośnie HimChan wychylając głowę przez okno.
- Dobra robota! – pochwalił lider. – Dawajcie ich tu!
Zelo i DaeHyun otworzyli tyły furgonetek i wyciągnęli stamtąd dwie osoby. Miały związane ręce i zakneblowane usta. Na ich ciele można było zauważyć sińce i gdzieniegdzie strużki krwi. Ciągnęli ich a potem rzucili na podłogę przed Bangiem. Ten zrobił kółko wokół nich dokładnie im się przyglądając. Stanął przed nimi.
- Pięknie się nimi zajęliście. – jeszcze raz pochwalił chłopaków. Wziął ofiary za podbródki, wyjął im szmaty z ust i patrzył im się prosto w oczy. – Dlaczego takie młodziki muszą kogoś krzywdzić?
- Puść nas! – pisnęła Alex. – Nic wam nie zrobiliśmy!
- Nam nie, ale komuś innemu tak. – powiedział wskazując na osoby, które wyszły z cienia. – Poznajecie te osoby?
- Amy? – dziewczyna nie wierzyła własnym oczom. – Amy! To jakiś żart, tak?
Amy nic nie odpowiedziała tylko patrzyła się z wyższością na starszą siostrę. Gdy Dominik zobaczył swoją siostrę, szczęka mu opadła.
- Rose? Rose! Ratuj mnie!
- Chyba sobie śnisz! – zaśmiała się szyderczo. – Pomagać komuś kto mnie skrzywdził, wolne żarty! Szefie, myślę, że powinniśmy im zakneblować te niewyparzone gęby. – stwierdziła Rose.
Myślę, że nie ma takiej potrzeby. – ospowiedział ider. – A ty Zelo, wiesz co masz robić. – powiedział YongGuk, na co chłopak przytaknął i podszedł do nich. Wyjął broń, ale zanim strzelił spojrzał na Amy. Po dłuższym zastanowieniu podszedł do niej i podaj jej pistolet.
- Oszalałeś? – powiedziała cicho. – Przecież ja nie umiem strzelać.
- Bierzesz spluwę, naciskasz na spust i już. – odpowiedział uśmiechając się. – Po prostu wyceluj w głowę i po sprawie.
- Ja nie dam rady. – odpowiedziała.
- Dasz radę. – złapał ją za ramiona. – Będę obok ciebie. Dziewczyna przytaknęła głową i podeszła bliżej do siostry. Tamta patrzyła na nią błagalnym wzrokiem, ale to nie działało na drugą.
- Amy, proszę! Siostrzyczko! Nie rób tego!
- ZAMKNIJ SIĘ! Mam cię ratować po tym co mi zrobiłaś?! Zniszczyłaś mi życie! Nie jesteś już moją siostrą… - poczuła przy swojej szyi ciepły oddech Zelo.
- Wyceluj pistolet w jej głowę… - szepnął, co dziewczyna posłusznie zrobiła. – Strzel…
- Żegnaj…- powiedziała po czym rozległ się huk, a potem było widać jak Alex pada martwa na podłogę, a pod nią pojawia się coraz większa kałuża krwi. Amy nie mogła uwierzyć w to co zrobiła, ale czuła się z tym dobrze. Czuła się jakby wielki głaz spadł z jej ramion.
- Mówiłem, że dasz radę. – powiedział Zelo i pocałował ją w szyję. Dziewczynę przeszedł dreszcz. Może powinna dać mu szansę?
- No, jedna osoba z głowy. Rose, chcesz spróbować? – zapytał Bang.
- Pewnie. – odpowiedziała i już chciała wziąć pistolet od Zelo, gdy na jej drodze stanął YoungJae.
- Masz mój. – powiedział dając jej broń. – Jest specjalny.
- Dzięki. – wzięła od niego spluwę i podeszła do brata. – Jak ja długo czekałam na tą okazję.
- Rose, ty chyba żartujesz! Nie zabijaj mnie! – błagał Dominik.
- Mam ci darować życie po tym co mi zrobiłeś?! Przez ciebie sama prawie leżałam na łożu śmierci! Pozwól, że odwdzięczę się za te wszystkie krzywdy! – podeszła bliżej i strzeliła prosto w jego głowę opryskując siebie krwią.
- Pięknie! – pochwalił YoungJae podchodząc do Rose i obejmując ją w talii.
- Tak, ma rację. Nieźle sobie poradziłyście! – przytaknęli wszyscy.
- Może chciałybyście wstąpić do nas? – spytał lider.
- Bang! Ty tak na poważnie?! – Zelo nie wierzył w to co starszy do nich powiedział. Tamten tylko przytaknął. – Dziewczyny, co wy na to?
- Ja się zgadzam! – odpowiedziała od razu Rose.
- Hmmm…myślę, że… - zastanowiła się Amy. Popatrzyła na Zelo, któremu świeciły się oczy, a potem na Banga, który przytakiwał głową. – Że to dobry pomysł.
- YAY! Dzięki Bang! – podziękował młodszy przytulając dziewczynę, a reszta chłopaków przybiła sobie piątki.
Wszyscy byli szczęśliwi, że zyskali nowych wspólników i zarazem przyjaciół. Całą sielankę popsuł wjazd ludzi G-Dragona.
- Osz kurwa! Wiejemy! – krzyknął HimChan i już chciał uciec, ale osiłki otoczyli ich ze wszystkich stron.
- Jeden nieprawidłowy ruch, a będzie z wami krucho! – zagroził jeden. – W końcu wyrównamy porachunki…
Wszyscy stali w rękami uniesionymi do góry. DaeHyun zauważył, że goryle nie mają żadnych zabezpieczeń, np. kamizelek kuloodpornych.
- Psst, szefie, oni nie mają…
- Wiem. – przerwał mu lider. – Zaraz się z nimi rozprawię.
YongGuk wyjął pistolet i strzelił do dwóch facetów, którzy od razu padli na ziemię.
- No i kto jeszcze chce się postawić wielkiemu Bang… - wybałuszył oczy i spojrzał na klatkę piersiową. Była tam wielka rana po strzale, a koszulka zaczęła przesiąkać krwią. Popatrzył się na wszystkich po czym się uśmiechnął.
- W końcu tym nieudacznikom udało się mnie dorwać… - powiedział po czym padł na ziemię. Kaszlnął krwią i odszedł. Wszyscy byli w szoku. Amy popatrzyła się na Zelo. Widziała jak się cały trzęsie. Po chwili, wyjął spluwę i celował w sprawców tego zdarzenia.
- ZELO! NIE! Skończysz jak Bang! – ostrzegła rudowłosa przytulając się do jego pleców. On od razu ja odepchnął.
- NIE OBCHODZI MNIE TO! ZABILI MOJEGO PRZYJACIELA! – ryknął i zabił jednego mężczyznę. Zostało tylko dwóch. Zelo był tak wściekły, że nie poczuł kiedy dostał kulką w nogę. Zastrzelił drugiego. Już chciał rozprawić się z kolejnym, ale tamten zdążył strzelić w niego. Chłopak zgiął się w pół łapiąc się w miejsce, gdzie było serce. Chciał się jeszcze utrzymać na nogach, ale gdy tylko trafił w kolejnego mięśniaka uderzył całym ciałem o ziemię.
Amy nie wierzyła w to co się stało. Szybko do niego podbiegła i uklękła przy nim.
- Zelo! Dlaczego?! Mówiłam, że cię zabiją!
- Ech…musiałem pomścić Banga… to mój przyjaciel… dobrze wiesz… - syknął z bólu.
- Ciii nic nie mów. Wszystko będzie dobrze. – mówiła, ale po jej policzkach leciały łzy.
- Amy, proszę… nie płacz… - pogładził dłonią jej policzek, a ta gładziła palcami jego włosy. – Saranghae…
- Ja ciebie też. – odpowiedziała. Popatrzył się na nią ostatni raz, jego oczy straciły blask i odszedł tam gdzie jego kumpel. Amy zalała się łzami. Osoba, którą pokochała odeszła. Nie miała dla kogo żyć. Cała grupa podeszła do niej, a Rose ją przytuliła.
- Nie płacz… - szepnęła jej na ucho, gdy ja przytuliła. Każdy poklepał ją po plecach.
- Zrobimy im pogrzeb. – powiedział JongUp. – Gdzieś na pustkowiu. Co ty na to, Amy?
- Zgadzam się. – odpowiedziała. Kiedy wszyscy ochłonęli, zabrali ciała Banga i Zelo do furgonetki, pojechali gdzieś daleko i zakopali. Stali tak patrząc się na krzyże, które zrobili z patyków. Dobre i to.
* * *
Minęło kilka lat, a nasza grupa nadal nie przestała być płatnymi zabójcami. Pozycję lidera zajął HimChan, a jego zastępcą był YoungJae, który nadal był z Rose.
A Amy? Cóż, długo jeszcze nie mogła przyjąć tego do siebie, że Zelo – jej miłość – odeszła. Owszem, była to krótka miłość, ale pełna namiętności i uczucia…